Kobiety, które nienawidzą kobiet

na zdjęciu głowa lalki Barbie w brutalnym uścisku męskiej dłoni, pobrudzonej ziemią. pixabay.com

Dawno, dawno temu szwedzki pisarz, Stieg Larsson napisał trylogię "Millennium". Nieznających a zainteresowanych tą serią skandynawskich kryminałów odsyłam do źródeł. Pierwsza książka z serii nosi tytuł "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet". Tym mianem autor określa grupę swoich męskich bohaterów, którzy wyrządzili na różnych etapach życia krzywdę kobietom, a w szczególności Lisbeth Salander - najważniejszej postaci. Ojciec, który tłukł jej matkę i znęcał się nad nią psychicznie. Prawnik i kurator, który latami ograniczał dziewczynę finansowo, pastwił się emocjonalnie a koniec, końców zgwałcił brutalnie, wykorzystując swoje stanowisko. Richard i Martin Vagnerowie, którzy latami dopuszczali się wobec kobiet koszmarnych przestępstw seksualnych a następnie wymyślnie je mordowali. Przykłady można byłoby mnożyć. Stieg Larsson stworzył prawdziwie wstrząsający panteon archetypów mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet.

Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet to kategoria oczywista. Równie oczywiste jest to, że kategoria ta nie dotyczy tylko mężczyzn - sprawców przemocy -  i kobiet - ofiar przemocy. Z całą pewnością możemy te zależności zamienić i efekt będzie identyczny.

Jakie są wyznaczniki tej nienawiści? Co sprawia, że osoba w dowolnej relacji staje się sprawcą lub ofiarą przemocy? Ponieważ ten wpis jest (wbrew pozorom) o literaturze - pozostańmy tylko przy wyznacznikach opisanych przez Stiega Larsson'a w "Millennium". Chciałabym w ten sposób pokazać, że nawet bardzo popularna, wręcz "popowa" literatura może całkiem mądrze definiować pewne zjawiska społeczne. Co zatem na temat przemocy możemy wnioskować z książek Larsson'a?

Jest przemocą:
1) Zamykanie kogoś w jakiejś przestrzeni wbrew jego woli;
2) Grożenie śmiercią/utratą życia/zdrowia komuś z bliskich;
3) Ograniczanie prawa drugiego człowieka do decydowania o sobie;
4) Deprecjonowanie wyborów drugiego człowieka w zakresie konsumpcji i zmuszanie go do kupowania rzeczy obcych potrzebom i estetyce tej osoby, na danym etapie życia;
5) Wyzywanie drugiej osoby, używanie wobec niej słów mających tą osobę poniżyć;
6) Zmuszanie drugiego człowieka do czynności seksualnych i - "innych czynności seksualnych" wbrew jego woli;
7) Nakazywanie jak osoba ma wyglądać. W co się ubierać i jakim kanonom estetycznym hołdować.
8) Obsesyjne kontrolowanie życia drugiego człowieka i usprawiedliwianie tego pragnieniem zapewnienia temu człowiekowi bezpieczeństwa;
9) Dawanie sobie prawa do karania i nagradzania dorosłej kobiety.

Autor "Millennium" nie podejmuje w swoich książkach wysublimowanej formy przemocy, jaką jest podstępne sprowadzenie drugiej osoby na drogę macierzyństwa/ojcostwa. Jednak ja chciałabym zwrócić na to uwagę, przechodząc od historii Lisbeth Salander do życia innej postaci literackiej, czyli Laury Biel.

Mężczyzna ściska kobietę za szyję, ich twarze dotykają się zmysłowo. On przesuwa nosem po jej policzku. Sytuacja jest niejednoznaczna. Wyraz twarzy kobiety nie jest oczywisty - nie wiadomo, czy ma pełną zgodę dla tej sytuacji. Źródło: kard klipu zwiastującego film "365 dni" na podstawie książki Bianki Lipińskiej o tym samym tytule. 


Laura to młoda Polka, porwana przez Massimo Torricellego, oczywiście zabójczo przystojnego i morderczego bogatego (dosłownie, gdy brać pod uwagę źródło bogactwa) sycylijskiego mafiosa. Laura jest główną bohaterką bestsellerowej trylogii pióra pani Blanki Lipińskiej. Autorka tej niezwykle poczytnej serii uważa, że napisała książki dla wyzwolonych kobiet. Sądzi, że przedstawiła inspirujące historie dla Polek, które zamknięte w patriarchalnym, polskim świecie chcą wyzwolić swoją erotyczność i kobiecość. Pani Lipińska w posłowiu swojej pierwszej książeczki dziękuje rodzicom za to, że ma zdolność rozmawiania o emocjach i seksie. W wywiadach medialnych przedstawia się jako bojowniczka o prawa seksualne polskich kobiet. 

Od lat zajmuję się tematyką przemocy wobec dzieci, osób niepełnosprawnych, kobiet i wszelkich innych ofiar. Uważam także, że dyskurs społeczny dookoła praw seksualnych kobiet w Polsce jest zawężony. W tej sytuacji, oczywistym się stało, że postanowiłam zapoznać się z twórczością autorki stawiającej się w pozycji obrończyni praw kobiet. Tym bardziej, że jej dzieła stały się fenomenem i zdobyły mnóstwo ważnych nagród literackich w Polsce. 

I odkryłam, że w Polsce jest ogrom kobiet, które nienawidzą kobiet. Jak podają media - książki Pani Blanki Lipińskiej sprzedają się w rekordowych ilościach. Kilka tysięcy egzemplarzy miesięcznie. Nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że Blankę Lipińską czytają głównie kobiety. Nie mam siły szukać takich danych. Ale myślę, że z czystym sumieniem mogę to zakładać. I to założenie prowadzi do przerażających wniosków. Jak to możliwe, że tysiące kobiet miesięcznie czyta wytwory Pani Lipińskiej i nie widzą, że zaproszono je do świata brutalnej przemocy wobec kobiet? Nie tylko nie widzą, ale wręcz uważają, że to świetna książka. Jakim cudem należący do Onet.pl serwis Plejady oraz uznana sieć księgarska Empik nie widzą, że nagradzają apoteozę przemocy? 

Jakich czynów dopuszcza się Massimo Torricelli?
1) Na "dzień dobry" gwałci stewardessę w samolocie.
1) Porywa dziewczynę i przetrzymuje w uwięzieniu przynajmniej kilka dni, zdecydowanie wbrew jej woli grożąc, że zrobi krzywdę jej rodzinie (w późniejszym czasie sytuacja nieco się zmienia);
2) Ogranicza jej kontakt z rodziną, zmusza do kłamstw;
3) Mimo licznych zapewnień, że nic nie zrobi wbrew jej woli - robi. W zakresie "innych czynności seksualnych";
4) Narzuca określony styl życia, postponuje to, co dla dziewczyny dotychczas było wartościowe;
5) Śledzi ją na różne sposoby w każdym momencie; 
6) Wszczepia jej implant lokalizujący, wbrew jej wiedzy i woli;
7) Oszukuje ją, że implant jest antykoncepcyjny. Świadomie wprowadza ją w błąd i mówiąc kolokwialnie, "wrabia w dziecko".
8) Serwuje jej kary i nagrody. 

W tym wszystkim najgorsza jest podła psychomanipulacja. Autorka tak prowadzi fabułę, żeby czytelniczki pokochały tą przemoc. Tak, jak kocha ją koniec końców Laura Biel. W ten sposób buduje się społeczność kobiet, które nienawidzą kobiet. Które w przemocy widzą wartość, wyzwolenie i miłość. 

A gdyby tak, drodzy zwolennicy i drogie zwolenniczki takich "fantazji erotycznych", będących w swojej istocie wyłącznie uprawomocnieniem obrzydliwego obrazu przemocy.... 
A gdyby tak... 

Zmienić nieco okoliczności. 
Z Massima zrobić Zenona, szefa lokalnego gangu okradającego piwnice i ogródki działkowe. Piękne, włoskie krajobrazy zamienić na szarość śląskiego przedmieścia z hałdami i smrodem kopcących kominów. Jachty i drogie fury na dziesięcioletnią beemkę. Zamiast na wyprawy "w nagrodę" do ekskluzywnych butików, zabrać Laurę do lumpeksu "Ciuszek" z dwudziestakiem wciśniętym z "idź się mała zabawić". Rozbudowane sceny erotyczne z wysublimowaną przemocą zamienić na szybki cios prowadzący dziewczę do pozycji horyzontalnej na poplamionej wersalce z ubiegłego stulecia. Wyszukane, włoskie potrawy sprowadzić do mrożonej pizzy z Biedronki. I tak dalej. 
Może, gdyby tak się zabawić kobiety zauważyłyby, że wciska im się tandetnymi ścieżkami zgodę na brutalną przemoc. Emocjonalną, fizyczną, seksualną i ekonomiczną. 

Życzę olśnienia. I martwię się, że żyję wśród tysięcy kobiet, które nienawidzą kobiet. 

ps.: Tak, wiem, że ta "seria literacka" jest zwyczajnym zrzynaniem z "50 twarzy Greya", która to książka przy "365 dniach" zaczyna się jawić niczym wybitna literatura. Jest zrzynaniem niemal co do detalu. Zadałam sobie trud i zaraz po publikacjach Pani Lipińskiej zapoznałam się z tekstem źródłowym o Greyu. Różnica polega na tym, że Grey jest świadomy swoich zaburzeń, pracuje nad sobą. A co najważniejsze - w całej książce nigdzie jego czyny nie są uwznioślone przez autorkę. Wręcz przeciwnie - patologiczna zazdrość, ograniczanie wolności partnerki, skłonność do śledzenia i decydowania za nią w różnych aspektach życia - są jasno i wyraźnie określane, jako niekorzystne. Pani Lipińska stworzyła natomiast sytuację potworną i pokazała ją jako wspaniałą, słodką i pociągającą. 

ps. 2: Tak, uważam, że "takiej" literaturze warto poświęcić czas i uwagę. To czytają tysiące ludzi. Za chwilę jeszcze więcej pobiegnie do kin. Naprawdę warto przestrzegać - zachwycając się tym i polecając innym - przyczyniacie się do sankcjonowania przemocy wobec kobiet. 






Komentarze

  1. Kupiłam, przeczytałam, jest mi przykro, że kupiłam podbijając w ten sposób "poczytność". Aż się prosi druga część jako studium syndromu sztokholmskiego i proces porywacza. Ale cóż...kobiety zbyt bardzo nienawidzą kobiet....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwazam, ze wszystko zależy od człowieka, od indywidualnego interpretowania tego co czytamy, co mówimy.
      Ja uważam, że książki są dobre. A jak wpływają na nasze głowy to tez sprawa indywidualna. 😊

      Usuń
    2. Za komunikat zawsze odpowiedzialny jest nadawca. Kierując wypowiedź do szerokiego grona odbiorców, tak, jak robią to pisarze, należy uwzględnić to, że książkę może przeczytać na przykład niepełnoletnia dziewczyna, podatna na wpływy. I niemająca znikąd rzetelnej edukacji seksualnej, odbierze przestawioną historię jako wzór zdrowej relacji.

      Usuń
  2. Dziękuję Ci za ten post, na który wpadłam przypadkiem.
    Nawet nie chcę czytać tej książki. Tyle co się na słuchałam, jak kobiety pisały, że chciałyby być zgwałcone przez takiego gościa, którego opisuje autorka "365 dni" to po prostu się przeraziłam. Nie, że nienawidzę takich kobiet, ale jest mi przykro po prostu, że nie widzą tego, że gwałt, nie ważne przez kogo jest gwałtem, czynem karalnym.
    Jeżeli chodzi o Greya - książki są świetne. Pomimo, że on jest zaburzony pod jakimiś względami, ale nigdy nie zmusza Any do seksu.
    No i również pokazuje miłość i zaufanie do siebie.
    Jeszcze raz dziękuję za Twój post ❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafione w punkt. Zgadzam się w 100%. Świetny tekst.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobry tekst.
    Oddaje moje ostatnie przemyślenia na temat seksu, okoliczności w jakich ma miejsce oraz odbioru zależnego właśnie od tych okoliczności. Na podstawie wielu pisanych historii odnoszę wrażenie, że gwałt "na bogato" to nie gwałt. Wręcz przeciwnie. Można by pomyśleć, że taka jest cena za życie w lepszych warunkach. Za to przenosząc gwałt na polskie realia (świetnie przytoczyłaś 2 dyszki do ciuszka), żadna już nie jest świadoma, natomiast jest ofiarą, bo nie stać jej na puder za 300 zł, który dobrze przykryje siniaki.
    Idąc jeszcze innym tokiem myślenia, bardziej psychologicznym. Jaki procent kobiet wierzy, że należy być uległą i tak wygląda relacja damsko-męska, a ile rzeczywiście, jak Salander zdoła się na zemstę na tym, kto ją skrzywdził lub uda się do terapeuty zapytać czy gwałt i przemoc jest aby ok, normalna?
    Jest jeszcze jedna kwestia - ile kobiet żyje w związkach tak nudnych i przewidywalnych, że jedyne co im zostało to właśnie dzielić fantazje o porwaniu i gwałcie na bogato z Panią Lipińską? Może przeżywanie z bohaterką uprowadzenia, gwałtu w przyjemnym warunkach i pełnej kontroli sprawia, że zaspakajają się bierną historią, która na jakiś czas pozwala żyć znów "normalnie"? "Normalnie", czyli w nudnym, zimnym świecie, bo np. tak wygodniej ze wzg finansowych lub nie mają w sobie tyle odwagi, by cos zmienić.
    Pees. Kobiety, które nienawidzą kobiet to mizoginizm. Tylko czy na pewno nim jest, jeśli by wziąć pod uwagę wszystkie powyższe? Osobiście nie czuję do nich nienawiści. Myślę, że więcej odczuwam empatii i zastanowienia, jak bardzo poturbowało je życie, że przemoc tłumaczą sobie jako przyjemność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Też mam podobne przemyślenia. Warto zwracać uwagę na głębsze aspekty i konsekwencje propagowania pewnych zachowań.

      Usuń
  5. Wiadomo, że osoby, które długi czas były krzywdzone łatwiej odnajdują się w sytuacjach pełnych przemocy, ponieważ są to okoliczności im znane. Pojawiają się powtarzane 'akcje', a po nich wdrukowane 'reakcje'. Niestety, tak jest i trzeba bardzo pracować nad uświadomieniem ofiar, że mogą, a wręcz powinny, przeciwstawić się swoim oprawcom, a jeśli to zbyt ryzykowne, muszą szukać pomocy, muszą uciekać z takich sytuacji i przed takimi ludźmi. Nadal jednak pokutuje przekonanie, że lepszy wróg sprawdzony i przewidywalny, niż niepewność. A pani Blanka? No cóż, jest oportunistką i wyczuwa koniunkturę. A co do nas, kobiet, zaczytujących się w tego typu powieściach? Według większości ludzi, nieszczęścia zawsze przydarzają się innym, a (szczególnie u nas) pokutuje przekonanie, że warto dla pocieszenia poczytać, że komuś jest gorzej. Takie powieści eksponują przede wszystkim brak empatii, zdrowego rozsądku oraz świadczą o niskiej kulturze osobistej, którą porównać można by do kibolstwa, albo faszyzmu ... Zawsze dotyczyć będzie innych, nigdy mnie. Do czasu ...

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja przeczytalam wszystkie trzy ksiazki. I mnie urzekla postac Nacho -faceta delilatnego,ktory zrobilby dla Laury absolutnie wszystko i kochal ja nade wszystko, ale pani poruszyla tylko watek chorego Massimo, a koniec jest wlasnie cudowny i moje kolezanki rowniez zostaly urzeczone mezczyzna jakim jest Nacho, a nie Massimo. Troche to jednostronne co pani napisala. Kazda z nas lubi pikanterie w sypialni i madra kobieta wie jak odroznic przemoc od zabawy i na pewno nie bedzie popierac sadystycznych wybrykow faceta.Wszystko zalezy od nas jak odbierzemy dana ksiazke.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nacho z tego co kojarzę też był gangsterem i mordercą, ale na to uroczo jest przymknięte oko, bo skądś muszą brać się pienionszki, przecież nie z uczciwej pracy, bez przesady. Okłamał główną bohaterkę że z nią współżył gdy była odurzona środkami nasennymi, a ona...przeraziła się że zdradziła Massimo. Przykro mi że wierzycie w te ciemnoty i jeszcze wciskacie je innym.

      Usuń
  7. Tak się cieszę, że nie tylko ja mam takie zdanie o tej "historii". Byłam w kinie, bez wiedzy a jaki film idę, wyszłam oburzona i zdruzgotana tym, że wśród ludzi naokoło mnie istnieje przyzwolenie na wypuszczenie na świat takiego tworu. Dla mnie to był szok. Zastanawiamnie tylko, czy autorka tego dzieła wierzy w to, ze jest to twórczość wyzwalająca" polskie kobiety czy robi to z premedytacją.... Jedna i druga odpowiedź jest równie przerażająca

    OdpowiedzUsuń
  8. Did you know there is a 12 word phrase you can say to your crush... that will trigger deep feelings of love and instinctual attractiveness for you buried inside his heart?

    That's because hidden in these 12 words is a "secret signal" that fuels a man's instinct to love, admire and look after you with his entire heart...

    12 Words That Trigger A Man's Love Instinct

    This instinct is so hardwired into a man's brain that it will drive him to try better than ever before to do his best at looking after your relationship.

    In fact, triggering this influential instinct is absolutely binding to having the best possible relationship with your man that as soon as you send your man one of these "Secret Signals"...

    ...You'll instantly find him open his heart and soul to you in such a way he never experienced before and he will recognize you as the only woman in the galaxy who has ever truly understood him.

    OdpowiedzUsuń
  9. Taki dobry tekst, a tak mało poparcia. Podobne wrażenia odniosłam po przeczytaniu pierwszego rozdziału. Przeczytam, aby móc się wypowiedzieć szerzej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo potrzebny artykuł. Całkowicie się zgadzam, miałam podobne przemyślenia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz