Jak zabić dzieciaka?

Na ilustracji nagrobek z siedzącym aniołkiem, w tle drzewa i dwa krzyże cmentarne. Pixabay.com

Od kilku dni na ustach i palcach wielu ludzi jest artykuł z Onetu "Miłość w czasach zarazy". Krótko dla tych, którzy jakimś cudem ominęli ten tekst: bohaterem głównym jest młody trans chłopak Wiktor, który chwilę po otrzymaniu wyników egzaminu ósmoklasisty popełnił samobójstwo, skacząc pod pociąg. Tekst opisuje wieloletnie cierpienie dzieciaka, jego młodzieńczą miłość do Kacpra, który też jest nietypowym człowiekiem, a którego poznaje w szpitalu psychiatrycznym. Gdzie obaj trafiają z powodu prób samobójczych. W tle historii ich miłości, autor prezentuje mroki psychiatrii dziecięcej w Polsce. Opowiada o dramatycznym stanie oddziałów. O skandalicznym zachowaniu personelu wobec dzieci. O braku pomocy znikąd oraz wszechobecnej przemocy wobec dziwnych i odmiennych chłopaków - Wiktora i Kacpra. Artykuł ten nie spotkał się z dobrym przyjęciem w środowisku osób trans. Ich zdaniem nie pokazuje żadnych rozwiązań, a tylko epatuje cierpieniem, które jak mówią - jest ich udziałem każdego dnia.

Na kanwie popularności "Miłości w czasach zarazy" po polsku, znów rozgorzała dyskusja na temat "katastrofy polskiej psychiatrii dziecięcej" oraz "dramatycznego stanu zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży". Specjaliści głoszą mądrości o źródle tegoż w mediach społecznościowych, w Internecie ogółem, w dostępie do "ekranów". Komentatorzy sypią na prawo i lewo pełnymi sprzeciwu tekstami na temat pracowników oddziałów psychiatrii dziecięcej. Święte oburzenie płynie z każdej strony. Dlaczego nikt nie pomógł Wiktorowi??? Jak uchronić Kacpra przed samobójstwem??? Jak ratować polskie dzieci???

A ja zaproponuję inną ścieżkę. Podam Wam przepis na to, jak zabić dużo dzieci. Przepis, którego nie muszę wymyślać. Wystarczy rozejrzeć się dookoła. Posłuchać dzieci. Porozmawiać z dziećmi. Tak! Porozmawiać z dziećmi. I dostajemy przepis na tacy. Polecam i polecam zastanowić się, czy jakakolwiek psychiatria dziecięca ma tu cokolwiek do rzeczy?

Jak zabić dzieciaka?
Na początek, warto poszukać jednostek szczególnie wrażliwych, istotnie odróżniających się od większości rówieśników. To może być dowolny obszar odmienności. Dzieciak słabszy w nauce, albo odwrotnie - uzdolniony. Pochodzący z rodziny o niskim statusie majątkowym, albo jeszcze lepiej - wychowujący się w instytucji. Mający nietypowy kolor włosów. No tak, serio. Jeżeli myślicie, że czasy dręczenia rudych się skończyły, jesteście w błędzie. Kto jeszcze? Wrażliwy miłośnik poezji, albo jak Kacper - "mangozjeb". Może dziewczyna, która nie wpisuje się w dziewczęcy styl bycia i modę. Dzieciak autystyczny albo z ADHD. E tam, dysleksja wystarczy, też jest dobra. Najlepszy jest jakiś fajny miks... Na przykład asperger, dysleksja i wysoki poziom zdolności intelektualnych. Do tego dodajmy trans dzieciaki, nieheteronormatywne, pochodzące z mniejszości etnicznych, rodzin uchodźców, słabsze fizycznie, za niskie, za wysokie... Macie to? Widzicie ich wszystkich? To do dzieła.

1) Stwórzcie społeczeństwo w którym podstawą wychowania dzieci będą kary i nagrody. Niech dzieci się boją. Wrócić do domu ze słabszą oceną. Nie wykonać jakiegoś polecenia osoby dorosłej. Niech boją się być dzieckiem, z całym jego inwentarzem - hałaśliwością, potrzebą ruchu, brudzeniem się, zapominaniem o ważnych sprawach, nieogarem, niefrasobliwością. Dla wzmocnienia przypomnijcie sobie starą, dobrą zasadę: "klaps to nie bicie" i do roboty. W ten sposób na pewno zbudujecie dziecięcą społeczność pełną lęku, frustracji, złości i chęci dokopania innym. Niektórym już wystarczy, żeby się zabić. Ale dla wielu to może być jeszcze za mało.
2) Stwórzcie system edukacji w którym dziecko jest przedmiotem. Ma wchłaniać niepotrzebną dla jego etapu rozwojowego wiedzę i grzecznie się z niej rozliczać w tysiącach kartkówek, sprawdzianów, klasówek i egzaminów. Ma odpowiadać pod tablicą nawet, jeżeli ze strachu ledwo jest w stanie cokolwiek wyjąkać. Ma karnie siedzieć w ławkach po kilka godzin na dobę a podczas przerw nie biegać i nie krzyczeć. Dołóżcie do tego systemu nauczycieli, którzy uważają, że najlepszą metodą wychowawczą są punkty. Szczególnie ujemne. I kontrakty. Najlepiej takie, w których zapiszemy, że pożądanym jest by dziecko wykonywało wszystkie polecenia. Nauczycieli, którzy nie wahają się w dowolny sposób wywierać presji na dziecko i jego rodziców. Dodajcie nadzór pedagogiczny, dla którego trzymanie dzieciaka na podłodze, twarzą do ziemi jest "normalnym i uzasadnionym sposobem pracy z agresywnym uczniem". I jeszcze ministerstwo, które sprawi, że dzieciaki będą chodziły do szkoły na dwie zmiany, tłoczyły się na korytarzach i uczyły jeszcze więcej bzdurnych treści. Ach. Zapomniałam o podręcznikach, w których nasze ofiary przeczytają o sobie, że są chore i nienormalne.
3) Stwórzcie warunki do rozwoju wszelkiej ksenofobii. Wyślijcie na ulice ludzi krzyczących, że pedały do gazu, uchodźcy na drzewa, kobiety do garów. Niech dzieci słyszą to w telewizji, przy świątecznej kolacji od członków rodziny, od nauczycieli i księży.
4) A teraz skoncentrujcie się na tej szczególnej jednostce dziecięcej. Pokażcie jej, że jest nic nie warta. Dołóżcie jej obowiązków i wyzwań. Obojętnie, czy w imię redukcji deficytów, które widzicie, czy w imię potencjału, który podejrzewacie - dowalcie dzieciakowi z każdej strony. Korepetycje, terapie, zajęcia rewalidacyjne, olimpiady, punkty, procenty, oceny, oceny, oceny. Dalej! Więcej! A jak nie daje rady, to jeszcze bardziej!
5) Bagatelizujcie to, co dla dziecka ważne. Wyśmiewajcie jego pasje. Nazwijcie je chorymi fiksacjami. Kiedy wam powie, że nie czuje się dobrze w swoim ciele powiedzcie, że ma fanaberie i wyrośnie. Odetnijcie od ekranów, sieci społecznościowych, bo to na pewno źródło tych kaprysów i dziwactw. Zmuście je, żeby wyglądało tak, jak wszyscy. Próbujcie wytrwale, to się często udaje. I pamiętajcie, że nawet gdyby przyszło wam do głowy postąpić inaczej i zaakceptować swoje dziecko - na pewno znajdą się inni, którzy odwalą tą robotę za was. Patrz punkty 1-3 powyżej.
6) Skoncentrujcie się na wszelkich niedostatkach dziecka. Zapomnijcie o tym, w czym może i jest dobre. Niech ćwiczy do upadłego to, w czym odstaje od reszty. Nagradzajcie wysiłki a wszelkie porażki potraktujcie srogą karą.
7) Niech wam do głowy nie przyjdzie rozmawiać z dzieciakiem i słuchać tego, co ma do powiedzenia. Niech wasze rozmowy ograniczą się do problemów w szkole. Oczywiście, problemów z dzieckiem, a nie dziecka.
8) Zabrońcie okazywania emocji. Wpajajcie w dziecko, że ma okazywać zadowolenie, szacunek i pokorę. Tak, pokorne ciele dwie matki ssie. Niech to będzie waszym mottem na wieki.

A na koniec, jeżeli dziecko zacznie wam sprawiać problemy, nazwijcie to zachowaniami trudnymi, niepożądanymi. Skoncentrujcie się na walce z nimi. Zapomnijcie, że tak właśnie przejawia się dziecięca depresja. A nawet, jeżeli przypadkiem przyjdzie wam to do głowy, zatraćcie się w leczeniu, zapomnijcie gdzie jest źródło cierpienia waszego dziecka, waszego ucznia. Trwajcie w przekonaniu, że wystarczy leczyć skutki. Pomstujcie na stan psychiatrii dziecięcej. Domagajcie się większej ilości łóżek na oddziałach. Biadolcie nad brakiem dostępu do specjalistów (którzy w większości wspierają przemocowe pomysły na wychowanie dzieci). Epatujcie się kolejnymi artykułami o samobójstwach.

Gwarantuję, że tą metodą wymordujemy sporo dzieci. Sukces murowany.




Komentarze

  1. Ten tekst powinien wisieć we wszystkich mediach i na wszystkich płotach. Jeśli nie zmieni się nasze myślenie to będzie tylko gorzej. Przydałby się jeszcze jakiś pozytywny program. Może ktoś mądry wymyśli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam bardzo, ale co to za bełkot?!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ważny tekst. Niestety prześladowania szkolne nadal są i będą, ale nie mieszałabym do tego ambicji rodziców (naciski na olimpiady), to dwa różne zagadnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i dwa różne zagadnienia, ale nie dotyczą oddzielnych grup społecznych ale jednej i tej samej. Dzieci w wieku szkolnym.

      Usuń
    2. To nie jest kwestia "mieszania dwóch różnych zagadnień". Są różne czynniki, które powodują, że dzieci stają się nieszczęśliwe i nie chce im się żyć. Można nie być prześladowanym w szkole i popełnić samobójstwo, serio. Można także mieć wspaniałych, wspierających rodziców i... popełnić samobójstwo.

      Usuń
  4. Zgadzam się, tez mam poczucie ze gdyby dzieci dorastały w lepszej atmosferze ogólnospołecznej ta psychiatria nie byłaby potrzebna w aż tak dużym zakresie. Tak jak z ta bibilijna drzazga i belka w oku....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to nie jest problem hipokryzji. Raczej niemożności zobaczenia problemów dziecięcego zdrowia psychicznego z innej, niż medyczna perspektywy przez większość społeczeństwa.

      Usuń
  5. Nie musisz przepraszać. Po prostu nie bełkocz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tekst zbyt emocjonalny, pełen chaosu. Nie jest w żaden sposób merytoryczny. Nic nie wnosi. Napisany, bo komuś się ulało... Pragnę nadmienić, że dzieci jak i dorośli od dawien dawna byli wystawienie na borykanie się z tudami życia. Dziecka nie można postawić pod kloszem. Może zamiast punktować nasze "beznadziejne społeczeństwo" warto zastanowić się, co zrobić, by dziecko wyrosło na osobę dojrzałą, silną i niezależną,która będzie umiała sobie radzić w życiu. Stworzenie cieplarnianych warunków nic nie da, bo prędzej, czy później będzie musiało się ZMAGAĆ z rzeczywistością. Spójrzmy na pokolenie, które musiało przetrwać wojnę. Mieli o wiele trudniej, ale mieli wolę walki i chęć przetrwania, byli zahartowani. Obecnie wszyscy zauważają, że dzieci są słabsze psychicznie, ale czy problem tkwi w głoszonych przez pewną grupę sztandarowych hasłach: braku tolerancji, dyskryminacji???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli podmiotowe traktowanie małego, bezbronego Człowieka z szacunkiem dla jego potrzeb i emocji, akceptacji takim jaki jest nazywamy kloszem, czy warunkami cieplarnianymi to coś z nami jest nie tak. Co możemy zrobić, by dziecko wyrosło na osobę dojrzałą, silną i niezależną, która będzie umiała sobie radzić w życiu? No właśnie dokładnie przeciwne działania do tych 8 kroków: 1. Usuńmy kary i nagrody - od 1949 r. - pierwsze badanie, wiadomo, że nie działają - wzmacniają zewnątrzsterowność, a chcemy, żeby wyrosło na niezależnego wewnątrzsterownego dorosłego. 2. Potraktujmy dzieci jak ludzi, stwórzmy im ludzkie warunki do nauki mamy setki badań, które potwierdzają czego ludzie potrzebują do prawidłowego rozwoju i na pewno nie jest to siedzenie w ławkach, które nie sprzyja odkrywaniu i eksperymentowaniu, a tak się najszybciej uczymy. 3. Przestańmy dzieci straszyć i zawstydzać - z zalęknionego i zastraszonego dziecka nie wyrośnie dojrzały, silny i niezależny dorosły. 4. Wzmacniajmy w dzieciach zdrową miłość do siebie - człowiek, który uważa, że jest nic nie wart będzie szukał dowartościowania poprzez poniżanie, ocenianie innych, wyśmiewanie się z innych lub dokuczanie innym - wtedy poczuje się lepiej. Jeśli celem ucznia jest pogoń za ocenami, punktami, sukcesami w kolejnych olimpiadach, a nie rozwijanie swoich talentów, czy pasji, to patrz punkt 3 - wyrośnie na dorosłego, którym się łatwo steruje, będzie świetnym odtwórcą, wykonawcą poleceń, a przecież chcemy ukształtować niezależnego samodzielnie myślącego człowieka - kreatywnego, krytycznie myślącego i innowacyjego (tacy są nam potrzebni w XXI w). 5 i 6. Odkryjmy z dzieckiem co jest dla niego ważne i w czym jest utalentowane i to wzmacniajmy. Uczmy akceptacji różnorodności, utwierdzajmy, że każdy człowiek ma talent i każdy jest potrzebny, śmieją się z innych ludzie z kompleksami. Zadbajmy o autonomię - podstawową psychologiczną potrzebę człowieka, bez której nie ma zaangażowania i motywacji- w końcu chcemy, żeby wyrósł na dojrzałego, niezależnego człowieka. 7. Rozmawiajmy i słuchajmy! 8. Pozwólmy na wyrażanie emocji. Za każdą emocją kryje się jakaś niezaspokojona (negatywne emocje) lub zaspokojona (pozytywna) potrzeba człowieka - odkrywajmy je, bo tylko dzięki poznaniu naszych potrzeb (nie mylić z zachciankamI) i zaspokojeniu będziemy szczęśliwymi ludźmi. Polecam również dorosłym. No i mamy prosty w koncecji (8 kroków), ale jakże trudny w zastosowaniu przepis na dojrzałego, silnego i niezależnego człowieka, który będzie umiał sobie radzić w życiu, bez wojny i hartowania. A dzieci wcale nie są słabsze psychicznie, tylko my dorośli stworzyliśmy im takie warunki, w których my sami słabo sobie radzimy. Zakończę cytatem Wojciecha Eichelbergera, który również zabrał głos w tej dyskusji: "Bezrefleksyjne medykalizowanie depresji, szczególnie dzieci i młodzieży czyli sprowadzenie jej do kategorii choroby psychicznej, pozwala nam dorosłym nie zauważać istotnych środowiskowych i psychologicznych powodów tak częstego jej występowania. Rezygnacja z tej pokusy zmuszałaby bowiem świat dorosłych do wprowadzenia radykalnych zmian w sposobie urządzenia świata, a także w systemie szkolnictwa i budowaniu relacji z dziećmi". Pozdrawiam ciepło:-)

      Usuń
    2. Małgorzata Kusyk, dziękuję.

      Usuń
    3. Proszę bardzo. Im nas więcej rozumiejących przyczyny i adresujących właśnie przyczyny, a nie wyłącznie skutki, tym większa szansa na zmianę. Pozdrawiam:-)

      Usuń
    4. Małgorzata Kusyk chyba źle mnie zrozumiałaś. Kochanie, szanowanie i dawanie możliwości rozwoju jak najbardziej TAK, ale od dziecka też należy wymagać, stawiać granice. To też jest ważne! Może to jest jaśniejszy przekaż.
      https://youtu.be/sseRXJkiiPY

      Usuń
    5. Anonimowy, w podlinkowanym filmie został poruszony temat angażowania dzieci zamiast wyręczania. Autonomia, w tym dawanie odpowiedzialności dzieciom, doświadczanie, eksperymentowanie, wspólna realizacja zadań, w tym tych domowych to dokładnie to o czym napisałam.

      Usuń
    6. "Znieśmy nagrody i kary" tzn jak dziecko dziecku celowo rękę złamie albo wbije widelec w oko w imię przeżywania trudnych emocji z powodu jakiejś porażki to ma pozostać bezkarne? No to chyba ktoś nie przemyślał jak działa dziecięca psychika w obliczu tzw. bezkarności. Bezkarność jest brakiem konsekwencji. Brak konsekwencji to nauka sztucznego obrazu świata.

      Usuń
    7. Nika, wolałabym, żeby człowiek nie krzywdził drugiego człowieka, bo sam nie chciałby tego doświadczać - rozwijamy w dzieciach empatię, niż tylko dlatego, że zostanie ukarany. Kary i nagrody, a konsekwencja to dwie różne sprawy. Myślę, że metaanaliza 128 badań na temat nieskuteczności kar i nagród powinna nam dać sporo do myślenia. Tylko edukacja nie czerpie z nauki. A szkoda.

      Usuń
    8. @nika - nie ma możliwości wychowania człowieka wrażliwego poprzez dowalanie karami. Konsekwencją może być bardzo wiele rzeczy. Im wcześniej zaczniemy dzieciom pokazywać konsekwencje a nie kary.. Tym lepiej.

      Usuń
  7. Zgadzam się, że tekst nic nie wnosi do merytorycznej dyskusji. A upatrywanie przyczyn samobójstw w systemie ocen szkolnych, kartkówkach, sprawdzianach jest sporym nadużyciem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedna z wielu wymienionych w artykule przyczyn. Instnieje mataanaliza 128 badań naukowych, które potwierdzają kary i nagrody są nieskuteczne - a w ręcz przeciwnie szkodzą. No chyba, że chcemy wychować posłusznego, zależnego od innych czlowieka.

      Usuń
    2. Widać, że nigdy nie była Pani na lekcji w szkole. Pozwólmy dzieciom biegać po sali, przekrzykiwać się. Niech będą radosne i szczęśliwe cały czas. Po co uczyć się i pozwolić na to reszcie klasy. Zero konsekwencji. Wychowanie. bezstresowe. Każda skrajność jest zła! Z dziećmi trzeba rozmawiać, zawsze wysłuchać, ale muszą też ponosić konsekwencje nieodpowiednich zachowań. Czuć, że jest sprawiedliwie i, że nie zawsze można robić wszystko na co przyjdzie ochota.

      Usuń
    3. Anonimowy, po co po sali? Pozwólmy im biegać po parku i lesie - obserwować, odkrywać, wspólnie coś budować. Gwarantuję, że więcej się nauczą niż siedząc w lawkach. Zresztą taki system już mamy w Finlandii - najlepszy na świecie. Dlaczego nie uczyć się od najlepszych? https://www.youtube.com/watch?v=yq6l3FCBlCM

      Usuń
    4. Anonimowy - myli Pan/Pani brak granic i rozumienia konsekwencji z bardzo dziwnym tworem nazywanym "wychowaniem bezstresowym". Nie wiem czy Pan/Pani rozumie, że ten termin powstał aby pokazać dorosłym, że głupim i niszczącym dla dzieci jest DODAWANIE stresu do tego, co funduje życie po prostu...

      Usuń
  8. Tak, ale ja mam dwie leczone psychiatrycznie, choć nie robię tych wszystkich rzeczy (raczej wzbudzam obrzydzenie w innych rodzicach brakiem dyscypliny i nadzoru). Po prostu mają problemy, genetycznie, jak ja. To też się zdarza. Tymczasem warunki w szpitalach (które znam z pierwszej ręki) oraz skrajna trudność uzyskania pomocy psychiatrycznej w przychodni (terminy) - załamują... Mam wiele wdzięczności dla lekarzy, którzy zajmują się moimi dziećmi. Wielu naprawdę doskonałych. Jednak ich możliwości pomocy są drastycznie ograniczone przez brak czasu, pieniędzy, infrastruktury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, oczywiście to prawda. Gdyby jednak leczone psychiatrycznie były te dzieci, które z różnych przyczyn chorują bez uwarunkowań środowiskowych - byłoby ich naprawdę dużo, dużo mniej. I właśnie te dzieci, oraz te, które np niezależnie od woli otoczenia, z przyczyn losowych - znalazły się w kryzysie i wymagają niezwłocznej pomocy specjalistyczne - najbardziej cierpią na zjawisku masowości zaburzeń psychicznych wywołanych czynnikami środowiskowymi. :(

      Usuń
  9. Nie głaskało mnie życie po głowie, nie pijałem ptasiego mleka - no i dobrze, no i na zdrowie: tak wyrasta się na człowieka.
    Może cytat z Broniewskiego zamiast komentarza

    OdpowiedzUsuń
  10. Wszystkim przekonanym, że życie powinno dawać w kość a między wymienionymi we wpisie czynnikami a samobójstwami polecam nowy wpis. W nim zamieściłam odniesienia do prac naukowych. https://hackingthesociety.blogspot.com/2020/02/o-dzieci-zabijaniu-u-zrode.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powinno dawać w kość, ale daje. I tego nie zmienimy. Nie mamy na to wpływu. Proszę nie odwracać kota ogonem!!!

      Usuń
    2. Anonimowy, wręcz przeciwnie, to właśnie my dorośli mamy ogromny wpływ jaki świat urządzamy dzieciom.

      Usuń
  11. Zgadzam się ze wszystkim co zostało napisane w artykule- z perspektywy psychoterapeuty dziecięcego i rodzinnego. Analiza sytuacji w punkt.

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytałam ten tekst kilka razy.
    Ja, ta wiecznie spóźniona niekomunikatywna i nie odpowiednio ubrana dziewucha, która musiała walczyć z tym że prawie codziennie słyszała że dyslekcja to lenistwo i musi się poprostu więcej uczuć.
    Która miała duże problemy zdefiniowaniem swojej orientacji seksualnej i nikt nigdy jej w żaden sposób z tym nie pomógł.
    Pochodzaca z nie katolickiej rodzinny, co nie ułatwiało absolutnie żadnych kwestii tylko stawało się kolejnym powodem, by była ta inną.
    Która szukając pomocy w pogłębiającej się depresji z masą zachowań autoagresywnych została tylko jeszcze bardziej skrzywdzona, bo czemu by nie zgwałcić dziewczyny która szuka kogoś bliskiego.
    I po co przejmować się pacjentką która boi się rozmawiać i nie potrafi ufać, skoro nie widać że się tnie można uznać ze nie było tematu.
    Do tego został asparger, ale to były tylko żarty których nie nigdy nie rozumiała tak samo jak memow, do czasu gdy ktoś wziął ja na poważnie, dorosłą i uznał że warto zdiagnozować.
    Nadal, jestem młoda, 20 kilka lat to ten magiczny moment gdy nagle masz pracę, mieszkasz sam i masz większe szanse że ktoś cie wiezmie na poważnie choć jestem kobietą więc wciąż różnie z tym bywa.
    Gdy mam zły dzień, pracuje z domu, gdy gorszy nie idę do pracy (i mnie z niej z tego powodu nie zwolnią), w trochę lepsze siedzę w biurze otulona kocem, a czasem wyglądam normalnie. Nagle całe strasznie o tym że w "dorosłym życiu" okazuje się największą bujdą dzieciństwa. Większą niż święty Mikołaj. Naprawdę przeraża mnie myśl jak bardzo zapominamy ile możliwości daje współczesne życie w którym konieczność adaptacji idzie ograniczyć do 0 a uważa się ją za elementarna część kształtowania dziecka...

    Ja żyje jestem ciekawa ile osób podobnych do mnie było ciut odwaniejszych.
    Często zastanawiam się ile przypadków o tym przesadziło biorąc pod uwagę jak długa część nie chciałam(sądzę że ponad połowę co podobno w ustach 20 latki jest bardzo przykre).

    I obecnie potrafię funkcjowac uważam że nawet dobrze ale ten opisany mroczny świat zostawi na zawsze w mojej głowie kilka bardzo bolensych myśli..

    Więc jestem ciekawa. Ile osób popatrzy innaczej na swoje dziecko /ucznia przez ten tekst.

    Tchórz który żyje

    OdpowiedzUsuń
  13. Po przeczytaniu pierwszych akapitów miałem jeszcze nadzieję, że wpis ten coś wniesie. W jednej trzeciej już nie bardzo. W połowie postanowiłem, że trudno, jeśli się zaczęło, trzeba dokończyć. Po tym przecież poznaje się prawdziwego mężczyznę... ;)
    A na końcu czarna dziura. Po co to pisać? Zero konstruktywnych pomysłów, tylko malkontenctwo. Nikt nie ugotuje za jednym zamachem oceanu, ale szklankę wody już prędzej. Pomysły! Pozytywne wspieranie tego, co dobre. Przykłady placówek gdzie coś działa.
    Uważam wpis powyżej za typowo Polski przejaw defetyzmu. Szkoda czasu na takie toksyczne teksty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz - masz. Oto pomysł, będący podsumowaniem tego świetnego tekstu: leczyć psychiatrycznie nie ofiarę, tylko OPRAWCÓW - czy to rówieśników, czy nauczycieli, czy lekarzy.

      Usuń
    2. Slamazzar. Dziękuję. Lepiej bym tego nie ujęła. Wydawało mi się to oczywiste.

      Usuń
  14. 28 yr old Accounting Assistant I Malissa Whitten, hailing from North Vancouver enjoys watching movies like "Whisperers, The" and Amateur radio. Took a trip to Archaeological Sites of the Island of Meroe and drives a Bugatti Type 57SC Atalante Coupe. sprawdz innych uzytkownikow

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz