foto źródło: pixabaay.com na ilustracji krzycząca twarz osoby ściskana dłońmi zaciśniętymi w pięści z dwóch stron. |
Do tego wpisu zainspirowała mnie Dziewczyna w spektrum i jej artykuł "O naruszaniu granic". Temat przemocy w kontekście spektrum autyzmu jest nadal stosunkowo nowy. Kiedy trzy lata temu organizowaliśmy w Fundacji Prodeste konferencję "Autyzm bez przemocy" koncepcja ta spotkała się tyleż z zainteresowaniem, co z wieloma głosami zaskoczenia. Okazało się jednak, że mimo tego zdziwienia, bo temat nowy, bo niepopularny, bo może nieco dziwny - nie wzbudził wielkiego sprzeciwu. Od tamtej pory, nasze społeczeństwo powoli, ale coraz bardziej, przyjmuje do wiadomości i akceptuje fakt, że osoby autystyczne znacznie częściej doświadczają przemocy. W szczególności jesteśmy skłonni rozumieć podatność na zranienie w relacjach rówieśniczych, związkach, rodzinie... Nieco trudniej jest z przyjęciem danych dotyczących przemocy ze strony nauczycieli i innych specjalistów... Jeszcze trudniej zaakceptować fakt, że sprawcami bywają także ludzie w spektrum autyzmu.
Nie chciałabym w tym miejscu epatować wskaźnikami liczbowymi, tym bardziej, że różnią się one zależnie od (nielicznych) badań w tym temacie. Dość powiedzieć, że każda forma przemocy dotyka osoby w spektrum znacznie, znacznie bardziej niż ludzi nieautystycznych. Wiele wskazuje na to, że grupą szczególnie narażoną są kobiety w spektrum i osoby socjalizowane do roli kobiety. Moje doświadczenie zawodowe pokazuje mi niełatwy obrazek. Autystyczne dziewczyny bardzo często wchodzą w relacje z osobami skłonnymi do przemocy. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest bardzo wiele. Dziewczyna w spektrum opisała je doskonale w swoim artykule na blogu. Ze swojej strony dodam tylko, że niebagatelną rolę w tym zjawisku odgrywa socjalizacja i wychowanie. Socjalizacja do roli "grzecznej dziewczynki" i wychowanie nastawione na to, by autystyczna dziewczyna bezwzględnie poddawała się stawianym jej oczekiwaniom. Jeżeli na to nałoży się jeszcze, typowe dla młodszych osób doświadczenie "terapii autyzmu", opartej na warunkowaniu do posłuszeństwa... Katastrofa jest oczywista. Nie jestem w stanie przy tej okazji pominąć jednak bagażu niesionego przez autystycznych chłopaków i mężczyzn. W naszej kulturze nie myśli się o tym, że mężczyzna może doświadczyć nadużyć i przemocy. Mało który facet ma odwagę i chęć, by o tym mówić. Chcę podziękować Kosmie i Markowi, którzy podczas różnych konferencji podjęli ten niewdzięczny i trudny temat. To ważne, bo gdy czytacie teraz ten artykuł, prawdopodobnie gdzieś tam w Polsce, jakiś chłopak z autyzmem doświadcza poważnych nadużyć w relacjach. Także seksualnych. O rany, jak to brzmi, prawda? Nie jesteśmy gotowi, jako społeczeństwo do rozmowy o męskim #metoo. A szkoda.
Temat mogłabym rozwijać w nieskończoność, ale chcę dotknąć innych obszarów. Żeby jednak nie zostawiać tego odcinka bez domknięcia, zostawiam kilka ważnych i podstawowych haseł, które mogą skutecznie pomóc rozpoznawać sytuacje potencjalnie przemocowe osobom w spektrum.
Sygnały przemocy:
- Osoba podważa Twoją wartość. Mówi Ci (także innymi słowy, metaforycznie, czasem nawet stwarzając pozory troski o Ciebie), że nic nie znaczysz, że jesteś zerem. Że wszystko, co robisz, co Cię kręci to bzdura i strata czasu. Że potrzebujesz pomocy we wszystkich aspektach życia.
- Uważaj jednak na idealizację! Każdy lubi być doceniany. Jednak, jeżeli w narracji drugiego człowieka stajesz się księżniczką/księciem z bajki... Uważaj. To jest najczęściej podła próba zdobycia Twojego zaufania i bezwarunkowej wdzięczności. Za które przyjdzie Ci boleśnie zapłacić.
- Bardzo często jest tak, że okresy idealizacji przeplatają się z momentami podważania Twojej wartości. To wyjątkowo skuteczny sposób na uwikłanie drugiego człowieka w toksyczną i drapieżną relację. Cóż bowiem może być lepszego dla kogoś, kto czuje się zerem niż okresowe bycie księciem/księżniczką w narracji drugiego człowieka?
- Osoba dyskredytuje Twoją rodzinę, bliskich i przyjaciół. Na różne sposoby stara się dać Ci do zrozumienia, że zagrażają oni Waszej niezwykłej i unikatowej relacji.
- Osoba poddaje w wątpliwość Twoje pomysły i plany a następnie sama je realizuje, przypisując sobie ich autorstwo.
- Osoba dąży do konfliktu. Kiedy Ty próbujesz załagodzić temat, on/ona zaognia sprawę i wytrwale próbuje wzniecić silne emocje.
- Osoba próbuje wmówić Ci, że jej wartości są Twoimi. Jest niezdolna do konstruktywnej, nieagresywnej dyskusji na ten temat.
- Otrzymujesz tak zwane sprzeczne komunikaty. Osoba w jednym zdaniu potrafi powiedzieć Ci, że coś, co robisz, mówisz, czujesz jest OK, ale... jak na kogoś takiego, jak Ty.
- W tej relacji jesteś traktowana/y jak dziecko. Drugi człowiek daje sobie prawo do tego, by dawać Ci kary i nagrody.
- Szczególnie paskudnym stylem przemocowych działań są projekcje. Osoba projektuje na Ciebie swoje intencje, wady i krzywdzące innych cele.
- Kiedy czujesz, że ta relacja jest dla Ciebie szkodliwa i chcesz się odsunąć, osoba zarzuca Ci, że stosujesz wobec niej przemoc unikając kontaktu. Próbuje na różne sposoby, także poprzez publiczne szkalowanie zmusić Cię do reakcji i bycia w kontakcie.
- Doświadczasz publicznego szyderstwa, krytyki przekraczającej granice konstruktywności, ośmieszania. A wszystko to pod płaszczykiem pięknej manipulacji: "hej! To tylko żart! Nie znasz się na żartach?"
- Osoba próbuje Cię namówić do czynności na które nie masz ochoty (także seksualnych!) stosując szantaż emocjonalny.
- Twoje trudności komunikacyjne są bezwzględnie wykorzystywane do uzyskania przewagi nad Tobą.
- Osoba stara się jak najszybciej i jak najbardziej połączyć swoje życie z Twoim.
Powyższy katalog w żaden sposób nie jest kompletny. Mam jednak wrażenie, że już te piętnaście punktów... Może pomóc uniknąć przemocy chociaż trochę.
A teraz pora na znacznie mniej popularny i akceptowalny temat. O ile osoby autystyczne, jako ofiary przemocy, zaczynają istnieć w świadomości społecznej o tyle dookoła tematu bycia sprawcą przemocy przez osoby w spektrum mamy tyleż samo mitów, co nieporozumień i... zaprzeczeń.
Przede wszystkim należy sobie powiedzieć jasno i wyraźnie. Tak, osoby ze spektrum autyzmu bywają sprawcami przemocy. Tak kobiety, mężczyźni, jak i osoby nie identyfikujące się z żadną z tych płci.
Należy jednak bezwzględnie oddzielić od siebie zachowania przemocowe od nieintencjonalnych zachowań ofensywnych, a nawet agresywnych, które możemy spotkać u ludzi autystycznych, niepełnosprawnych intelektualnie. Podkreślam - niepełnosprawnych intelektualnie i z istotnie obniżoną sprawnością w tym obszarze. Jakkolwiek otoczenie często dopatruje się w tego typu sytuacjach chęci osoby do zrobienia innym krzywdy, osiągnięcia jakiegoś celu za pomocą zachowania ofensywnego - rzeczywistość nie jest tak prosta. W zdecydowanej większości przypadków osoby autystyczne, niepełnosprawne intelektualnie nie miały szans w toku swojego życia otrzymać wsparcia skierowanego na rozwój samoświadomości emocjonalnej, rozumienia własnych stanów, potrzeb i trudności. Jednocześnie, bardzo często doświadczyły licznych traum oraz zorganizowanych, instytucjonalnych form przemocy, mających na celu zmuszenie ich do przyjęcia postaw i reakcji typowych dla pełnosprawnego i nieautystycznego społeczeństwa. Nie może to pozostać bez wpływu na możliwości samoregulowania i samokontroli, która dodatkowo jest utrudniona przez brak możliwości stosowania strategii poznawczych. Także nie. Jeżeli człowiek w spektrum, niepełnosprawny intelektualnie bije, gryzie, pluje, kopie, krzyczy, wyzywa... Nie stanowi o przemocy, jakkolwiek bardzo dotyka to najbliższych i często prowadzi do tzw. zespołu wypalenia sił u opiekunów. Jednak jest to przede wszystkim brak możliwości skutecznego radzenia sobie z własnymi emocjami, będący wynikiem deprywacyjnych doświadczeń życiowych i braku możliwości zrozumienia krzywdy drugiego człowieka. Jedynym skutecznym sposobem przeciwdziałania takim sytuacjom jest wychowanie od małego w warunkach bezpieczeństwa, bliskości, higieny emocjonalnej i rozwijania samoświadomości osoby.
Ludzie autystyczni stosują przemoc dokładnie w tych samych sytuacjach, co jednostki nieautystyczne. Gdy w sposób planowany, intencjonalny, celowy próbują osiągnąć określone, negatywne cele. Gdy rządzi nimi chęć sprawowania kontroli i władzy. Chęć wyrządzenia szkody materialnej, fizycznej lub społecznej - pogorszenia publicznego wizerunku ofiary. Chęć poniżenia i zadania bólu. Celowość postępowania sprawcy nie musi być w pełni uświadomiona. Bardzo często sprawcy przemocy charakteryzują się swego rodzaju niezdolnością do racjonalnego oglądu sytuacji i stawiają sami siebie w roli pokrzywdzonych i zmuszonych do zemsty lub odzyskania dobrego samopoczucia. Skłonni są widzieć swoją krzywdę w każdym, najdrobniejszym nieporozumieniu, trudności, komplikacji, w zwyczajnych sytuacjach życiowych. Za swoje wyobrażone krzywdy mszczą się bezwzględnie i bez wahania.
I znowu - te mechanizmy w równym stopniu dotyczą osób autystycznych i nieautystycznych. Niestety, takie postawy nie biorą się z kosmosu, a tym bardziej... ze spektrum autyzmu. Po prostu, ludzie autystyczni, tak samo jak wszyscy na świecie podlegają określonym wpływom w toku swojego rozwoju. Wyobraźmy sobie zupełnie nieautystyczne dziecko, które od małego doświadcza deprywacji swoich podstawowych potrzeb. Jest oderwane od własnej emocjonalności, środowisko zaprzecza jego potrzebom fizjologicznym, zakłóca bezpieczeństwo, naraża na liczne niepowodzenia i stawia w roli problemu. Wyobraźmy sobie dziecko, które wychowywane jest skrajnie dyrektywnie, nie może popełnić błędu, bo każdy będzie surowo ukarany. Wprost, lub pośrednio - przez brak nagrody. Wyobraźmy sobie dziecko, które nie może nawiązać zdrowej i bezpiecznej więzi z najbliższymi opiekunami, bo oni reagują lękiem i frustracją na każdy, dziecięcy przejaw emocji. Jest oczywistym, że z takiego dziecka wyrośnie dorosły skłonny do przemocy. O ile jednak w wypadku osoby nieautystycznej musi zajść cały szereg wyjątkowo paskudnych okoliczności życiowych, by taki scenariusz miał miejsce o tyle, gdy mówimy o człowieku ze spektrum... Może się on ziścić nawet w najbardziej kochającej i we własnym przekonaniu, wspierającej rodzinie. Nasze społeczeństwo bardzo wysoko ceni sobie wspólnotowość, rozumianą jako zdolność ludzi do uczestniczenia w podobnych rytuałach i zachowaniach. Wspólnotowość rozumianą jako coś, czego dowodzimy sobie podtrzymując wzajemnie wrażenie, że jesteśmy w jakimś obszarze do siebie podobni i mamy wspólne cele. Kiedy w rodzinie pojawia się dziecko nieprzystające do ogólnie pochwalanego wzorca, rodzice podlegają nieludzkiej presji środowiska. Są nazywani niewydolnymi, nieudolnymi... Beznadziejnymi rodzicami. Oceny sypią się z prawa i lewa. Każdy daje sobie prawo wygłoszenia krzywdzących opinii i dawania równie krzywdzących rad. Rodzic staje się bezradny. Rozdarty między własną, często podpowiadającą prawidłowe i prorozwojowe zachowania intuicją a wymogami otoczenia. Zaczyna reagować lękiem, frustracją i niechęcią wobec własnego dziecka, które uosabia społeczną porażkę mamy i taty. A nam rośnie straumatyzowany młody człowiek, który w przyszłości nie będzie posiadał żadnych mechanizmów radzenia sobie w sytuacjach dla niego trudnych. Człowiek reagujący jak otwarta rana na wszystkie bodźce. Człowiek z niedojrzałą, nisko zintegrowaną osobowością. I cóż tu dużo mówić... Tak, w populacji osób autystycznych jest to zjawisko częste. Osobiście bardzo poważnie obawiam się, że najgorsze jeszcze przed nami. Rosną pierwsze pokolenia ludzi autystycznych, których poddano sformalizowanym i usystematyzowanym działaniom "terapeutycznym", które mają na celu upodobnienie ich do nieautystycznego społeczeństwa. Traum jest więcej i coraz więcej.
I znowu - te mechanizmy w równym stopniu dotyczą osób autystycznych i nieautystycznych. Niestety, takie postawy nie biorą się z kosmosu, a tym bardziej... ze spektrum autyzmu. Po prostu, ludzie autystyczni, tak samo jak wszyscy na świecie podlegają określonym wpływom w toku swojego rozwoju. Wyobraźmy sobie zupełnie nieautystyczne dziecko, które od małego doświadcza deprywacji swoich podstawowych potrzeb. Jest oderwane od własnej emocjonalności, środowisko zaprzecza jego potrzebom fizjologicznym, zakłóca bezpieczeństwo, naraża na liczne niepowodzenia i stawia w roli problemu. Wyobraźmy sobie dziecko, które wychowywane jest skrajnie dyrektywnie, nie może popełnić błędu, bo każdy będzie surowo ukarany. Wprost, lub pośrednio - przez brak nagrody. Wyobraźmy sobie dziecko, które nie może nawiązać zdrowej i bezpiecznej więzi z najbliższymi opiekunami, bo oni reagują lękiem i frustracją na każdy, dziecięcy przejaw emocji. Jest oczywistym, że z takiego dziecka wyrośnie dorosły skłonny do przemocy. O ile jednak w wypadku osoby nieautystycznej musi zajść cały szereg wyjątkowo paskudnych okoliczności życiowych, by taki scenariusz miał miejsce o tyle, gdy mówimy o człowieku ze spektrum... Może się on ziścić nawet w najbardziej kochającej i we własnym przekonaniu, wspierającej rodzinie. Nasze społeczeństwo bardzo wysoko ceni sobie wspólnotowość, rozumianą jako zdolność ludzi do uczestniczenia w podobnych rytuałach i zachowaniach. Wspólnotowość rozumianą jako coś, czego dowodzimy sobie podtrzymując wzajemnie wrażenie, że jesteśmy w jakimś obszarze do siebie podobni i mamy wspólne cele. Kiedy w rodzinie pojawia się dziecko nieprzystające do ogólnie pochwalanego wzorca, rodzice podlegają nieludzkiej presji środowiska. Są nazywani niewydolnymi, nieudolnymi... Beznadziejnymi rodzicami. Oceny sypią się z prawa i lewa. Każdy daje sobie prawo wygłoszenia krzywdzących opinii i dawania równie krzywdzących rad. Rodzic staje się bezradny. Rozdarty między własną, często podpowiadającą prawidłowe i prorozwojowe zachowania intuicją a wymogami otoczenia. Zaczyna reagować lękiem, frustracją i niechęcią wobec własnego dziecka, które uosabia społeczną porażkę mamy i taty. A nam rośnie straumatyzowany młody człowiek, który w przyszłości nie będzie posiadał żadnych mechanizmów radzenia sobie w sytuacjach dla niego trudnych. Człowiek reagujący jak otwarta rana na wszystkie bodźce. Człowiek z niedojrzałą, nisko zintegrowaną osobowością. I cóż tu dużo mówić... Tak, w populacji osób autystycznych jest to zjawisko częste. Osobiście bardzo poważnie obawiam się, że najgorsze jeszcze przed nami. Rosną pierwsze pokolenia ludzi autystycznych, których poddano sformalizowanym i usystematyzowanym działaniom "terapeutycznym", które mają na celu upodobnienie ich do nieautystycznego społeczeństwa. Traum jest więcej i coraz więcej.
Człowiek autystyczny, szczególnie autystyczna dziewczyna, kobieta ma z natury rzeczy znacznie mniej możliwości zrozumienia własnych granic i swojej specyfiki emocjonalnej. Już dziś, w dojrzałych rocznikach ludzi ze spektrum widzimy ogromny problem z przemocą. A tymczasem w dorosłość wkraczają ci, którzy granic zostali pozbawieni systemowo. Zapłacimy za to cenę wszyscy.
Czy są specyficzne style przemocy stosowane przez osoby autystyczne? Niezbyt. Przemoc to przemoc. Cofnij się do piętnastu punktów powyżej, przeczytaj je i stosuj tak samo do ludzi w spektrum i nieautystycznych. Jeżeli cokolwiek można do tego wykazu dodać, swoistego dla przemocowych osób autystycznych to zachowanie polegające na usprawiedliwianiu każdej krzywdy, którą wyrządzają innym tym, że są... w spektrum. I mogłoby się wydawać, że jest to istotnie charakterystyczne dla autystycznej populacji. Niestety, istnieje ogrom ludzi, którzy autystyczni nie są, ale mają takie o sobie wyobrażenie. Często nawet pomimo badań, diagnoz, które jednoznacznie wykluczają taką możliwość. Ale nadal chcą widzieć siebie jako autystycznych, odrzuconych, pokrzywdzonych ludzi, którzy mają prawo maltretować innych, znęcać się nad nimi, stalkować, niszczyć... Bo w przekonaniu sprawcy domniemany autyzm usprawiedliwia wszystko.
Czy autystycznemu (i nie tylko) sprawcy przemocy można pomóc? Tak. Jednak sam musi tego chcieć. Musi być zdolny do skonfrontowania się z tym, co robi innym ludziom i wzięcia odpowiedzialności za siebie i swoje postępowanie. To niezwykle trudne. Znacznie łatwiej jest zapobiegać, wychowując dziecko autystyczne (i nie tylko) w zgodzie z jego potrzebami fizjologicznymi, w tym sensorycznymi, w poczuciu bezpieczeństwa i bliskości, zrozumieniu i... akceptacji. Akceptacji często wbrew presji społecznej. A jeżeli to się nie udało i mamy do czynienia z przemocą ze strony człowieka w spektrum (i nie tylko) naszym głównym zadaniem jest chronić i wspierać ofiarę.
alfie a co jesli osoba w/w punktach jest rodzic dziecka w spektrum?
OdpowiedzUsuńW normalnych społeczeństwach taki rodzic jest odsunięty od sprawowania opieki nad dzieckiem, a jego kontakty z nim są regulowane i przebiegają pod kontrolą stosownych służb. W społeczeństwie polskim, które w 60% popiera kary fizyczne wobec dzieci, a zdecydowana większość nie wyobraża sobie wychowania dziecka inaczej niż za pomocą kar i nagród- odpowiedź na Twoje pytanie brzmi: "nic". :(
UsuńBardzo dobry i potrzebny artykuł. Naukowo i spokojnie wyjaśniający skąd się bierze przemoc u osób zarówno neurotypowych, jak i w spektrum. Moim zdaniem osoba w spektrum, zwłaszcza gdy przyszła na świat w czasach gdy tego się nie diagnozowało i generalnie niewiele słyszało ma o wiele wyższe szanse na przemoc w dzieciństwie. Jeżeli nie jest "z natury" agresywna może dość długo żyć w pozornym uśpieniu i czasami wystarczy stosunkowy niewielki "zapalnik" by uruchomić agresję. W społeczeństwie z przemocą i agresją kojarzeni są zwykle mężczyźni, |"kobiecie nie uchodzi", a już zwłaszcza kobiecie w spektrum, która często kojarzona jest z siłą spokoju , opanowania i często na zewnątrz uchodzi za osobę ponad przeciętnie spokojną. Zwykle tkwi za tym morze cierpienia i bólu, tłumienia własnych emocji, olbrzymich traum, które niestety czasem znajduje złe ujście, w wyniku czego cierpią inni. Sprawca to też często ofiara. Ofiara społeczeństwa, które nie dało mu (jej) szansy i pomocy na etapie gdy sprawca/sprawczyni sama była na etapie ofiary. Często to lata prześladowań, traum, kolejnych ran, kolejnych odrzuceń i kolejnych traum. Niekończące się koło cierpienia, które znajduje ujście w postaci fali nienawiści, często uderzające w osoby całkowicie niewinne, czasem przypadkowe, mało znane albo wprost przeciwnie - znane z mediów. Którym się udało.
OdpowiedzUsuńZrozumienie przyczyn przemocy pozwala ofierze zbudować potrzebny dystans i pomaga zdrowieć z traumy. Co nie zmienia faktu, że przemoc jest przemocą i nie ma dla niej żadnego usprawiedliwienia. Niezależnie od tego, co kto przeszedł i dlaczego (na przykład z powodu swojego neurotypu).
UsuńNie tak dawno w GB puszczono dokument o agresji wsrod autystykow:
OdpowiedzUsuń"Amerykańskie badanie niemal 1.400 dzieci cierpiących na zaburzenia ze spektrum autyzm ujawniło, że ponad połowa z nich jest agresywna w stosunku do swoich rodzin.
Aggression in children and adolescents with ASD: prevalence and risk factors.
https://pubmedinfo.org/2019/11/28/boje-sie-mojego-autystycznego-dziecka/
To są dwie różne kwestie, a ten "dokument" jest obrzydliwą sensacyjką na miarę szmatławych brukowców. Agresja osób autystycznych, o jakiej mowa w tym filmie, nie ma nic wspólnego z przemocą. Agresja jest zawsze wynikiem frustracji, bezradności, bezsilności i... oddziaływań otoczenia. Jeżeli dziecko/osoba nieautystyczna będzie agresywna w podobny sposób, z pewnością nikt rozsądny nie nakręci filmu "Boję się mojego neurotypowego dziecka" i nie będzie dowodził, że przyczyną agresji jest neurotypowość. Być może to zaskakujące, ale takie dzieci są - nieautystyczne i bardzo agresywne. Co stoi za ich agresją? Chyba łatwo sobie odpowiedzieć na to pytanie - niewłaściwe oddziaływania wychowawcze i edukacyjne. Dzieci to wrażliwe istoty. Dzieci autystyczne są bardzo wrażliwe. A stosowane wobec nich metody często... wysoko krzywdzące.
Usuń"Agresja jest zawsze wynikiem frustracji, bezradności, bezsilności i... oddziaływań otoczenia. .... "Co stoi za ich agresją? Chyba łatwo sobie odpowiedzieć na to pytanie - niewłaściwe oddziaływania wychowawcze i edukacyjne."
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie na zauważyć, że problem agresji i autoagresji jest nieco bardziej złożony - a takie kategoryczne stwierdzenia są kolejnym garbem składanym na plecy rodziców i stają się kolejnym krzywdzącym uproszczeniem, w niczym nie pomagającym sfrustrowanym dzieciom/dorosłym ani ich bliskim....
Wiem, że wpis był nie do końca o tym, przepraszam...
Women just love agressive abusers, because for women's nature it is "strong alpha male". Women despise men who are not agressive. Sorry for red pill.
OdpowiedzUsuńJest tu ktoś jeszcze? Gdzie po pomoc przy eskalującej agresji? Może też autyzm. Przekraczania prawa nie ma, tylko leki uspokajające, legalne.
OdpowiedzUsuń