Pierwszy dzień roku szkolnego 2019/2020 dobiega końca. Pierwszy dzień, w którym dzieci usiadły ponownie w ławkach. Jeszcze wczoraj uśmiechnięte pierwszaki, które z nadzieją przyszły z przedszkoli, dziś już w wielu wypadkach wrócą do domu znudzone, przestraszone, może nawet załamane. Jasne, nie wszystkie. Cieszę się z każdym dzieckiem, które ma szczęście i za rok będzie wracało do szkoły znów z uśmiechem. Niestety, większość znanych mi uczniów, a znam ich wielu - jeżeli widzi jakikolwiek jasny punkt swojego powrotu do rzeczywistości edukacyjnej, to jest nim możliwość spotkania z kolegami po wakacyjnej przerwie. Z kolegami, z którymi będą mogli bawić się w szkole aż 50 minut dziennie, jeżeli będą mieli dziesięciominutowe przerwy między lekcjami.
W ubiegłym roku szkolnym, przez Polskę przetoczyła się fala alarmujących komunikatów o stanie psychiatrii dziecięcej. Tak, brakuje nam lekarzy, brakuje nam mądrych terapeutów. Ale najbardziej brakuje nam... zapobiegania kryzysom emocjonalnym u dzieci.
Skala samobójstw w naszym kraju jest porażająca. W ostatnich pięciu latach, ilość dzieci, które porywają się na swoje życie wzrosła pięciokrotnie. Drastycznie obniżył się wiek w którym młodzi ludzie dokonują samobójstw i w efekcie odnotowaliśmy już śmierć sześciolatka... Na terenie Europy zajmujemy zaszczytne drugie miejsce w tej kategorii. Wyprzedzają nas tylko Niemcy, ale śmiem twierdzić, że w takim tempie - wkrótce ich wyprzedzimy.
90% młodych ludzi, których znam, a którzy deklarują myśli samobójcze, lub są po próbach, deklaruje, że bezpośrednią przyczyną ich stanu psychicznego jest szkoła. Oczywiście, w wielu wypadkach wiąże się to także z postawami rodziców, dla których "wyniki" są ważniejsze niż dobrostan emocjonalny własnych dzieci. Jednak nie zawsze.. Bywa i tak, że w domu nikt na dziecku presji nie wywiera i w zupełności wystarcza to, co dzieje się na terenie szkoły - w relacji uczeń - nauczyciel, ale także w grupie rówieśniczej. Kiedy posłuchamy rozmów uczniów, już z pierwszych klas szkoły podstawowej, dowiemy się, że boją się. Boją się każdego dnia.
Nasz system edukacji jest zły. Bardzo zły. Skostniały, nastawiony na pamięciowe przyswajanie informacji wyrwanych z kontekstu. Oparty o najgorsze wzorce warunkowania behawioralnego. Oparty o posłuszeństwo i dyscyplinę, wymuszaną groźbą kar. W wielu szkołach funkcjonują skandaliczne systemy punktów za zachowanie. Szkolne oceny to bat... Nasz system edukacji dąży bezwzględnie do uśredniania wszystkich uczniów. Słowem "indywidualizacja" szafuje się na prawo i lewo, lecz w praktyce słyszymy, że "dziecko musi się dostosować". Szkoła niszczy kreatywność i ciekawość, typową dla wieku dziecięcego. Zwalcza buntowniczość i indywidualizm okresu dorastania. Niszczy człowieka w dziecku. Podkreślam, mówię o systemie. Nie o poszczególnych nauczycielach, wśród których bywają pasjonaci, skłonni szukać wyrw w systemie i w nich budować lepszą, zdrowszą edukację. Niestety, w znakomitej większości system podporządkowuje także pedagogów. "Nie da się" to najczęstsze słowa, jakie od nich słyszę na szkoleniach i warsztatach.
Jeżeli "nie da się" będzie dalej dominowało, a system będzie rozwijał się nadal w tym samym kierunku - wyrośnie nam pokolenie bardzo chorych ludzi. Część w ogóle nie dorośnie, bo się zabiją. Nie dożyją dorosłości najbardziej wrażliwi, często mający największy potencjał do bycia ludzkimi perłami. A duża grupa spośród tych, którzy przetrwają wejdzie w dojrzałe życie z zaburzeniami lękowymi, emocjonalnymi i osobowości. Zapłacimy za to wszyscy.
Nie naprawimy sytuacji poprzez zwiększanie ilości lekarzy i terapeutów. To także konieczne, ale najważniejsze jest, byśmy zrozumieli, gdzie jako dorośli ludzie popełniamy błąd. Kryzysy emocjonalne i psychiczne dzieciństwa to nie są choroby wirusowe, które dzieci "łapią z powietrza". To wynik podejścia dorosłych do ich edukacji i wychowania. Albo to zrozumiemy, albo dalej będziemy w czołówce krajów, które najskuteczniej... zabijają dzieci.
Komentarze
Prześlij komentarz